Kampania na razie rozgrywana jest za pomocą wydarzeń o randze międzynarodowej, jednak trochę lokalnej beki też się znajdzie.
Więcej o podkaście tutaj: https://szmer.info/post/908175
Bierzta i słuchajta jak kto lubi na srotifaju, oczywiście z xmanagera bo jak inaczej:
Oczekiwałem z niecierpliwością cały tydzień, czekam na następne odcinki. Mega podoba mj się kontent
Dziękuję. Co czwartek coś wrzucam.
przyjemnie się słucha:) pytanie od słuchaczki - czemu te gównoafery przedwyborcze działają i ludzie rzeczywiście siadają i mają nad tym rozkminy? czy jest jakaś granica pierdołowatości takiej afery?
Z reguły nie działają. Obchodzą głównie nieprzekonanych, ale ci zmieniają zdanie z dnia ja dzień i chuj raczy wiedzieć na kogo ostatecznie wrzucą krzyżyk. Reszta jest poumacniana na swoich pozycjach i decyduje z reguły poziom sympatii lub wyjściowego zaufania do danej partii. To trochę jak z tym, czy Polański jest winny gwałtu – ludzie otwarci i sceptyczni oburzą się i zmienią zdanie, osoby które i tak go nie lubiły albo które już oparły sobie część retoryki na tej sprawie prawdopodobnie nie zaakceptowałyby innych dowodów nawet gdyby były, a jego zwolennicy będą go bronić, co najwyżej co jakiś czas przesuwając bramkę. A osoby którym wszystko jedno będą mówić raz że zgwałcił, a raz że “ale takie były czasy” i tak dalej.
Żeby afera porządnie siadła, musi godzić w sam miękki punkt zaufania fanbojów danej partii. Musi pokazywać i obnażać tak gołą i bezczelną hipokryzję, żeby zadziałać jak efekt szoku. A i wtedy można jeszcze próbować damage control, pod warunkiem że masz dobry grunt. Tutaj to musiałaby być np. podsłuchana rozmowa Kaczyńskiego o tym, że uważa swój elektorat za sprzedajne bydło, że Polacy są ciemnotą i uwierzą w każdy kit. Coś jak to co wyniosło do władzy Òrbana na Węgrzech i zdyskredytowało całkowicie tamtejszych socjaldemokratów. Ktoś to ujął tak, że Kaczor musiałby “przejechać na pasach zakonnicę w ciąży” i coś w tym jest.
Afera siada najlepiej, jeśli jest już gotowy grunt pod nią – ludzie względnie ufają rządzącej opcji, ale ona zdążyła nadwyrężyć to zaufanie, na scenie pojawiły się jakieś nowe podmioty z lepszym potencjałem, albo po prostu coś tam coś się przełamało i rząd nie zauważył, że masa krytyczna powoli się przelewa. To spotkało mający największe poparcie w historii rząd SLD po aferze Rywina, a także rząd PO po pamiętnych taśmach. W obu przypadkach afera była jednak pewnym gwoździem do trumny, ostatecznym dowodem na nieudolność ugrupowania. Zaufania brakowało wcześniej, tylko brakowało też sensownej alternatywy.
Teraz nie ma ani druzgocącego czynnika wywracającego stolik (afera wizowa jak najbardziej nim nie jest, to próba grania kartami sprzed 8 lat), ani opcji na którą masy chętnie postawią. Alternatywa w postaci liberałów jest niepewna i dla wielu po prostu niemożliwa do zaakceptowania.
Tym bardziej się zastanawiam czemu ludzie w ogóle nad tym siedzą i poświęcają tyle zasobów uwagowych na odgrzewane kotlety, które niewiele wnoszą.
Robią to media, które mają w tym interes. Ofc rzeczywiście powinny o tym informować, bo mamy prawo wiedzieć. Ale takie wzmożenie jak teraz zwykle wynika z politycznej orientacji danego medium. Onet jest prolibkowy i chce żeby libki wygrały wybory, więc ciśnie ostro PiS, zwłaszcza że to Stankiewicz z Onetu tę aferę odkrył. Za to ofc mefia prorządowe nagłaśniają każdy przypadek pochodzący z opozycji, bo również biorą udział w kampanii.
Kiedyś chodziło głównie o oglądalność czy sprzedaż gazety – takie motywacje stały za ujawnieniem Watergate w USA czy w Polsce afery z Moniką Kern – i wydawało się, że media po prostu gonią za sensacją. Teraz media są po prostu nieformalnymi rzecznikami opcji politycznych i nawet bez przyjmowania dyspozycji same angażują się w doraźną walkę.